Cadrami

Ostatnie posty

Jest to trzeci, a zarazem ostatni wpis poświęcony zagadnieniu makijażu fotograficznego. Dwa wcześniejsze wpisy znajdują się tu:

Makijaż fotograficzny do portretu – z czym to się je

Jak samemu zrobić makijaż fotograficzny – cz. 1

Dzisiaj na tapetę, nomen omen, bierzemy temat malowania samej twarzy. Nie ma co zwlekać, zaczynamy!

TWARZ

Oczy modelki pomalowane? Świetnie! Teraz pora przyjrzeć się jej twarzy i oczyścić pozostałości po cieniach, które mogły osypać się na policzki. Użyj do tego jakiegoś płynu do demakijażu, mleczka itp. Warto mieć je zawsze przy sobie. Tak na wszelki wypadek. Teraz można zabierać się za właściwe czynności.

 1) Baza pod makijaż (krok można pominąć)

Jest to specyfik, który przygotowuje nam twarz do nałożenie makijażu. Dzięki użyciu bazy, późniejszy makijaż będzie trzymał się nieco dłużej, warstwy łatwiej będą się blendowały i całość stworzy nieco przyjemniejszy efekt w blasku studyjnych fleszy. Mimo iż baza pod sam makijaż nie jest koniecznością, ja zawsze zachęcam do jej nałożenia. Pamiętaj też, że bazy są różne zarówno jeśli chodzi o ich skład jak i przeznaczenie. Ja używam w tej chwili Delia Long Matt Make-up Primer.
Bazę możemy rozprowadzić małą gąbeczką (pamiętaj, że powinna być użyta jednorazowo!) lub np. czystymi palcami. Dajemy bazie moment, by przeschła.

2) Pora na podkład

Krok, którego pominąć nie wolno, bo to podkład decyduje o tym, że koloryt skóry nam się wyrówna. Podkład musi być odpowiednio dobrany do skóry modelki zarówno pod względem koloru jak i przeznaczenia (cera tłusta, naczynkowa itp.).
Ja zawsze proszę moje modelki, by przynosiły na sesję kosmetyki, których używają na co dzień i staram się użyć tyle z nich, ile mogę. Takim kosmetykiem jest podkład. Zbankrutowałabym kupując podkłady do wszystkich typów i kolorów skóry, a nie mam jeszcze odpowiednich umiejętności, by samej mieszać kolory (tak, można zaopatrzyć się w bazowe odcienie i mieszać je samemu do momentu osiągnięcia prawidłowego koloru 🙂 ). W takiej sytuacji najprościej jest skorzystać z tego, co sama modelka przyniesie. Uwaga, z tym wiąże się jednak ryzyko, bo może okazać się, że podkład modelki będzie wyglądał na zdjęciach fatalnie lub kompletnie nie będzie pasował do jej karnacji. Warto przed sesją podpytać, jakimi kosmetykami dysponuje, a w szczególności, jakim podkładem. Ważne jest też, jakiej konsystencji jest podkład. Ja „akceptuję” tylko płynne.
Podkład polecam nakładać dużym, miękkim pędzlem. Np., takim, od Hakuro. Ja ten pędzel po prostu uwielbiam za to, jak przyjemnie się nim pracuje i jak miłe odczucia wywołuje na twarzy malowanej osoby 🙂 Podkład nakładamy delikatnymi, kolistymi ruchami. Nakładamy cienkie warstwy (nie budujemy od razu grubej „nawierzchni”!), w przypadku makijażu fotograficznego nie unikniemy delikatnego efektu maski, ale jest to efekt pożądany, z racji, że, jak wspomniałam w poprzedniej części artykułu, światło studyjne „zje” część tego co tak pieczołowicie nałożymy.

3) Korektory

Ja bym tego kroku nie pomijała, dlatego nie zaznaczę go jako opcjonalny. Przyszedł odpowiedni moment, by nieco zamaskować cienie pod oczami, zaczerwienienia, wypryski i inne niedoskonałości na twarzy modelki. Prawda jest taka, że im więcej wprawy nabierzesz przy wykonywaniu tego kroku, tym efekt końcowy będzie lepszy. Na początku może wyjść różnie, ale próbuj, bo to naprawdę „robi robotę”.
Obecnie w mojej kosmetyczce znajduje się NoVproblem, który może nie jest idealny, ale póki jest, to go używam. Kiedy pierwszy raz zobaczysz taką „paletkę” możesz czuć się zbity/a z tropu, bo do czego może służyć zielony (sic!) kosmetyk, jeśli nie jest cieniem do powiek?! Ale uwierz mi, mimo absurdalnych kolorów – cała paletka użyta zgodnie z przeznaczeniem działa. A oto krótka ściąga, co do czego:
zielony – ukrywanie popękanych naczynek
różowy – ukrywanie szaro-żółtych przebarwień (np. sińców pod oczami)
żółty – ukrywanie wyprysków
beżowy – ukrywanie pozostałych niedoskonałości (nie opisanych powyżej)

4) Konturujemy twarz

Jest to krok konieczny, jeśli chcemy, by nasza modelka na zdjęciach miała efekt wyszczuplonej oraz rozświetlonej twarzy. Ogólnie zasada jest prosta (taka sama jak w budowaniu oświetlenia, malarstwie… no ogólna!) – miejsca wystające, nieatrakcyjne z punktu widzenia zdjęcia, malujemy na ciemno (szczęka, nasada włosów), czyli ukrywamy. Miejsca, które chcemy pokazać takie jak linia na środku nosa, czy szczyty kości policzkowych – rozjaśniamy, czyli pokazujemy.
W przypadku fotografii portretowej dobrze jest użyć kosmetyków w płynie, kremie i wetrzeć je bezpośrednio w podkład. Zamiast specjalnych kosmetyków można użyć też ciemniejszego i jaśniejszego podkładu.
Naprawdę uwielbiam ten moment wykonywania makijażu, bo to od właściwego konturowania często zależy, jak całokształt makijażu zostanie odebrany, a w efekcie sama modelka.
Magic of Contouring gości w mojej kosmetyczce i może posłużyć jako przykład.
Kosmetyk nakładam gąbeczką (może być inna strona tej, użytej do bazy), wklepując wszystko delikatnymi ruchami i staram się połączyć z podkładem. Czasem rozcieram dodatkowo pędzlem użytym do nałożenia podkładu. Pamiętaj tylko, że konturujesz różnymi kolorami – do każdego z nich używaj albo czystego pędzla albo czystej strony gąbeczki!

5) Nakładamy puder

Po pierwsze puder połączy nam wszystkie poprzednie warstwy, a po drugie zafixuje (utrwali) je nieco. Polecam zaopatrzyć się w puder sypki, transparenty. Najlepiej nie ryżowy, bo on nie lubi się ze wszystkimi typami skóry. W tej chwili mogę śmiało polecić Match Perfection. Puder nakładamy dużym, puchatym pędzlem. Raczej nie używałabym dołączonej gąbki.

6) Róż

Nie możemy zapomnieć o odrobinie różu na policzkach. Do nakładania tego kosmetyku przyda się duży, ścięty z jednej strony pędzel. W moim zestawie znalazłam taki od Hakuro i jest OK.
Marka Revolution oferuje całkiem fajne palety. Wybór jest przeogromny i na pewno każdy znajdzie tam coś dla siebie. Ja w tej chwili wybrałam wersję Sugar and Spice. Jeśli jednak nie potrzebujesz aż tak dużego opakowania, lepsze mogą okazać się cienie na sztuki dostępne w każdej drogerii.

7) Ponowne konturowanie (krok można pominąć)

Ja w tym kroku poprawiam pracę z punktu 4 za pomocą analogicznych kosmetyków, ale w formie sypkiej. Mam wtedy poczucie, że w nieco większym stopniu panuję nad efektem końcowym. W użyciu mam Golden Rose, Contour Powder Kit, który być może świetnie sprawdza się przy makijażu codziennym, natomiast do fotograficznego, w moim odczuciu, jest nieco za słabo napigmentowania. Zasada nakładania podobna jak w punkcie 4. Z tą różnicą, że teraz używamy pędzli, np. takiego, jak przy nakładaniu różu.

8) Brwi (krok można pominąć)

Niewiele osób ma wyraźne i pełne brwi. Dlatego nie jest to punkt obowiązkowy, ale warto zadbać także o ten element twarzy. W drogeriach znajdziecie specjalne kosmetyki do malowania brwi. Ja nie posiadam niczego takiego, a do ich przyciemnienia i nadania im kształtu używam… czarnego cienia do powiek (ew. ciemnobrązowego). Nie jestem pewna, czy w normalnym życiu (np. makijaż na imprezę) to by przeszło, ale do zdjęć efekt jest wystarczający. Pamiętaj też, żeby brwi przeczesać i ułożyć każdą z nich w odpowiednim dla niej kierunku (chyba, że Twoim celem jest inny efekt).

9) Usta

Usta malujemy koniecznie – nie ma od tego odstępstw. Od razu przyznam się bez bicia, że nie jestem najlepsza w te klocki i jeśli tylko wiem, że modelka maluje usta na co dzień i umie to zrobić – oddaję ten temat w jej ręce poprawiając potem ew. niedoskonałości (niestety czasami już na etapie postprodukcji 😉 ). To, co mogę zasugerować, to malowanie ust małym pędzelkiem (a nie nakładanie kosmetyku prosto z opakowania). Po pomalowaniu ust i nadaniu im ładnego, równomiernego kształtu poproś modelkę, by delikatnie odcisnęła je w chusteczkę. Następnie możesz ostrożnie pokryć je pudrem transparentnym. Usta to też bardzo newralgiczny punkt podczas sesji – z nich makijaż schodzi najszybciej. Poproś swoją modelkę by kontrolowała odruch zagryzania i oblizywania warg, a jeśli w trakcie zdjęć poczuje pragnienie, nie ma innej opcji, jak picie przez słomkę. Serio 😉

10) Fixujemy i voila!  (krok można pominąć)

Fixer to utrwalacz w sprayu, który rozpylamy na twarz w momencie, kiedy wiemy, że już absolutnie nic w naszym makijażu nie będziemy zmieniać. Jest to krok opcjonalny i zazwyczaj go pomijam pod warunkiem, że makijaż wykonuję zaraz przed sesją. Jeżeli od zrobienia makijażu do dotarcia do studia mija jakiś odcinek czasu (czyli modelka wystawiona jest np. na działania różnych warunków atmosferycznych), wolę prewencyjnie ją „psiknąć” i mieć spokojniejsze sumienie.

Na koniec jeszcze kilka dodatkowych, acz praktycznych rad

-> Zawsze podczas sesji miej w pogotowiu bibułki matujące (jakiekolwiek, np. takie) i kontroluj sytuację. Jeśli modelka zacznie się świecić, nie biegnij od razu po puder. W pierwszej kolejności przyłóż delikatnie bibułkę w świecące się miejsca i dociśnij (nie pocieraj!), a dopiero w następnym kroku delikatnie przypudruj używając dużego, miękkiego pędzla.

-> Pamiętaj o nałożeniu podkładu i pudru na inne odsłonięte miejsca ciała – szyję i dekold, a czasem nawet uszy i dłonie. Pamiętaj, że zawsze jest to szybsze rozwiązanie, niż pucowanie potem wszystkiego w jakichś fotoszopach.

-> Używając różnych kosmetyków pamiętaj o wszelkeigo rodzaju alergiach. Warto zapytać modelkę jeszcze przed sesją, czy nie jest przypadkiem na coś uczulona. Np. na lateks, który znajduje się w wielu klejach do rzęs. Wtedy, jeśli chcesz jednak rzęsy przyklejać, musisz zaopatrzyć się w wersję bezlateksową. Nie ma nic gorszego niż zapuchnięta i trąca oczy modelka podczas sesji fotograficznej 😉

-> Higiena. Nie pisałam o tym wcześniej, bo jest to dla mnie rzecz oczywista. Jednak wspomnę o tym na sam koniec. Pamiętaj, że malujesz różne osoby, musisz zatem dbać o sprzęt. Wynika to z higieny jak i tego, że sprzęt zadbany, będzie nam służył znacznie dłużej. Wszystkie pędzle po wykonaniu makijażu muszą zostać dokładnie umyte, np. delikatnym szamponem, a następnie zdezynfekowane (!!!). Na rynku są dostępne specjalne środki do tego. Jednym z przykładowych jest preparad KRYOLAN.
Dodatkowo kupując kosmetyki, których będziesz używać podczas sesji, myśl czy da się ich użyć wiele razy. Tzn. czy malując modelkę możesz najpierw wyłożyć trochę kosmetyku np. na wierzch dłoni i dopiero z tej małej dawki go pobierać. W przypadku tuszu rozwiązaniem może być korzystanie z wielu jednorazowych szczoteczek albo po prostu używać kosmetyku, który przyniosła modelka.
Jest to krok bezdyskusyjny i pomijać go nam – profesjonalistom – nie wolno.
Polecam Ci filmik na temat higieny w pracy wizażysty zamieszczony na kanale Karoliny Zientek. Karolina opowiada m. in. o tym, jak myć pędzle.

I to wszystko, jeśli chodzi o makijaż fotograficzny w takim zakresie, w jakim sama go wykonuję. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to idealne rozwiązanie i niejedna wizażystka złapałaby się za głowę czytając moje wynurzenia 😉 Ale pamiętaj, że jest to sposób, w jaki chcesz działać na swoje, amatorskie potrzeby. I Ty i ja jesteśmy dopiero na etapie nauki i eksperymentów. Dlatego podchodź do moich rad na ludzie. Kosmetyki wymienione w obu artykułach traktuj jako wskazówkę (nie są to artykuły sponsorowane :P) i szukaj w swojej drogerii tych samych, zamienników albo podobnych. Wszystko w miarę potrzeb i możliwości. Ja swój kuferek kosmetyczny kompletowałam przez jakiś czas, więc nie od razu Kraków zbudowano.

Cóż, pozostaje mi życzyć Ci udanych makijaży, sympatycznych modelek i szerokości w kadrze.

Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.